Podróż z dziećmi

Coraz częściej słyszę dylematy młodych rodziców, czy w ogóle ruszać się z domu gdzieś dalej niż to konieczne. Mając dzieci czasem ciężko jest podjąć taką decyzję.
Widziałam też artykuły w prasie, gdzie wręcz neguje się rodziców, którzy z małymi dziećmi podróżują autokarem, czy samolotem. Myślę, że piszą to ci, którzy sami dzieci nie mają. Ba! pewnie nawet ich znajomi, a nawet znajomi znajomych nie mają dzieci. Oni w ogóle nie wiedzą jak wygląda życie z dziećmi.
My mamy przyjemność wychowywać dwójkę: dziewczynkę i chłopca z zaledwie roczną różnicą. Takie naciągane bliźniaki :) Od samego początku, od pierwszych tygodni bycia rodzicami nie mieliśmy wątpliwości co do tego, czy podróżować. To nie były bardzo dalekie wyjazdy. Lubimy dokładnie poznawać wszystkie zakątki naszego regionu, oraz Czech i to właśnie tam najczęściej jeździmy. Mając dzieci, bardzo często nie mamy możliwości żeby je z kimś zostawić, dlatego jeżdżą z nami. Wynikają jednak z tego same korzyści! Mając cztery miesiące nasza córka Gaja dostała buziaka od prezydenta Komorowskiego, który był na Śnieżce podczas święta przewodnickiego. Dwuletni Bruno spacerując po górach potknął się o kamień i upadł. Biegł z płaczem mówiąc: „Mamo spadłem ze Śnieżki” widziałaś? Jak pierwszy raz zobaczyli morze to radość była wielka. Tyle wody i piasku na raz, w jednym miejscu! Po kilku latach nie pamiętam już jak było ciężko, ile rzeczy trzeba było ze sobą taszczyć, jak dużo było zamieszania, a jak mało snu. Pamiętam radość dzieci, która odbijała się w naszych oczach, nasze rekordy kilometrów, zdobyte szczyty i wieże widokowe. Pamiętam to, że byliśmy tam wszyscy razem i nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie zabrać dzieci w nowe miejsce. One są tak głodne wiedzy i nowości, nowych miejsc i ludzi, że sami motywują nas do tego, alby planować i podróżować.
Dziecko, które regularnie bierze udział w wycieczkach wiele się uczy, poznaje swój region. Geografia i historia w terenie jest naprawdę ciekawa i przyjemna. Dziecko, które od najmłodszego ma styczność z językami obcymi nie trzeba będzie namawiać, by uczyło się języków. Ono samo rozumie konieczność takich umiejętności. Jest to dla niego naturalne.
Oczywistym jest, że do takiej wycieczki trzeba się lepiej przygotować niż na samotny wypad. Z doświadczenia wiem, że trzeba być gotowym na wszystko. Ale korzyści są tak duże, że warte czasu jaki poświęcimy na to aby dobrze się spakować. A z każdym wyjazdem będziemy lepiej wiedzieć jak to zrobić.
Pamiętam nasze pierwsze wyjście z dziećmi do restauracji, byli całkiem mali: jedno miało rok, drugie jakieś dwa. Jedzenie było na całym stole, robiliśmy niemałe zamieszanie. Ale twardo wytrwaliśmy do końca. Jeżeli maluch nie będzie jadał poza domem nie nauczy się jak powinien się zachowywać. Nie mówię, że już dwulatka trzeba tego uczyć, bo taki malec tak naprawdę uczy się dopiero samodzielnie jeść, ale mając dziecko przedszkolne nie obawiajcie się jadania po za domem. Dziecko musi się nauczyć, musi zobaczyć jak to wygląda, przez obserwacje szybko załapie jak nie narobić nam wstydu. A jak zachowa się niestosownie, to trudno. Następnym razem będzie lepiej. Im wcześniej sami zaczniecie się uczyć jak to się robi mając dzieci, tym szybciej będziecie w tym mistrzami!
Pamiętajcie podróże małe i duże kształcą. Kształcą małych i dużych :)